Od wprowadzenia, rewolucyjnej w założeniu, ustawy o gospodarce odpadami minęło właśnie 2,5 roku. Miała ona zmienić na lepsze i uporządkować śmieciowy problem w Polsce. Rewolucję zaliczyliśmy, bałagan jak był, tak jest.
- Ta reforma to wielka fikcja i tak naprawdę niczego nie zmieniła - powiedział dla www.portalsamorzadowy.pl Bernhard Skiba z East Europe Consulting Company. - Samorządy boją się wprowadzania nowoczesnych systemów zarządzania. Gminy jeszcze się nie przyznają do dziur budżetowych, jakie powstają w wyniku złego gospodarowania śmieciami, ale za chwilę to będzie wychodziło.
Istotnie, w zeszłym roku samorządy wielu dużych polskich miast, takich jak Poznań, czy Wrocław, a także mniejszych, np. Kędzierzyn-Koźle odnotowały kłopoty z utrzymaniem płynności finansowej w opłatach za wywóz śmieci. To od razu ustawiło w łańcuszku firmy odpowiedzialne za odpady, które też miały problemy natury finansowej.
Tzw. ustawa śmieciowa była już kilkakrotnie nowelizowana, ale zdaniem cytowanego już tutaj Skiby, na niewiele się to zdało. Na Zachodzie system jest tak zorganizowany, aby mieszkańców mobilizować do produkcji jak najmniejszej ilości odpadów, a dopiero potem mówi się o segregowaniu. Tymczasem u nas większość zaangażowanych w system nie chce wiedzieć, jak wygląda rzeczywistość i zasłania się raportami. – Na papierze źle nie jest – mówi Skiba. – Ale prawda jest taka, że segregowanie śmieci zadeklarowało 85 proc. mieszkańców, a jak zrobiono raport z instalacji, które odpady odbierają, to wyszło, że 85 proc. śmieci jest nieposegregowanych. Mamy śmiech na sali, a nie ustawę śmieciową.
Poniższy krótki filmik przedstawia obraz śmietnika na jednym z krajowych osiedli (internauta nie podał miejscowości) w 9 miesięcy od wprowadzenia ustawy o gospodarowaniu odpadami, która weszła w życie 1 lipca 2013 roku. W wielu miastach do tej pory, choć mamy początek 2016 roku, obraz ten wygląda tak samo.
” |
Na samym tylko Mazowszu kontrole inspekcji środowiskowych pokazały, że tylko co 2 gmina w tym regionie kontroluje firmy odbierające odpady, a co trzecia weryfikuje ich sprawozdania. |
12 skontrolowanych gmin (37,5 proc.) nie zrealizowało obowiązku utworzenia punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych.
W połowie zeszłego roku Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami zwrócił się z apelem do pracodawców, aby ci wyegzekwowali od gmin zlecanie obowiązku odbioru odpadów wyłącznie w procedurze przetargowej. „Pomimo jasnych i całkowicie konkluzywnych zapisów ustawowych, kilkadziesiąt gmin polskich uchyla się od tego jasno sprecyzowanego obowiązku.” - podaje Związek.
„Wyuczona bezsilność, niezrozumiała i sprzyjająca korupcji bezczynność organów władzy publicznej, przewlekłość i rozmywanie procesu wymuszania działań zgodnych z prawem, nie stanowi dobrego przykładu dla obywateli, a słabość struktur państwa rozzuchwala nieuczciwych uczestników obrotu gospodarczego” - zwraca uwagę Związek.
Nie powinno więc nikogo dziwić, że działanie ustawy śmieciowej mocno skrytykowała Najwyższa Izba Kontroli (NIK). Wprowadzony ponad 2 lata temu nowy system gospodarowania odpadami komunalnymi nie rozwiązał problemu dzikich wysypisk, których przybywa zamiast ubywać. Istniały one w ponad 60 proc. skontrolowanych przez Izbę gminach. Koszty gospodarowania odpadami rosną, zamiast spadać - wynika z raportu NIK.
Według NIK, rosną też koszty gospodarowania odpadami, gdyż gminy nie potrafią rzetelnie oszacować ilości wytwarzanych śmieci i asekuracyjnie zawyżają opłaty. Poza tym z firmami odbierającymi śmieci rozliczają się ryczałtem, niezależnie od ilości wywożonych nieczystości. W efekcie w nowym systemie mieszkańcy płacą więcej, choć często rzeczywiście mogliby mniej, jak podaje PAP powołując się na raport.
Dość powiedzieć, że żadnej z 24 skontrolowanych gmin nie udało się zbilansować finansowania systemu gospodarowania odpadami. Ponad połowa, czyli 14 gmin odnotowała nadwyżkę dochodów nad wydatkami. Rekordzistą był Kraków, gdzie od właścicieli nieruchomości na gospodarowanie odpadami zebrano o ponad 73 mln zł więcej niż to faktycznie kosztowało (od 1 lipca 2013 r. do 30 września 2014 r.). Pomimo takich oszczędności tylko w czterech skontrolowanych gminach zdecydowano się na obniżenie opłat z powodu nadwyżek.
Wraz z nowym rokiem natomiast pojawił się kolejny problem – zakaz umieszczania na składowiskach odpadów o wyższej wartości kalorycznej, określanej jako sześć megadżuli na kilogram. Jakaś niewielka część tych wysokokalorycznych odpadów jako paliwo alternatywne trafi do spalarni lub cementowni. Nie wiadomo, co z resztą. Pewne jest tylko jedno, że nie można ich przetrzymywać na wysypiskach dłużej niż trzy lata, bo inaczej trzeba będzie płacić olbrzymie kary.
Nie spełnimy zapewne wymagań unijnych, które określają, że do 2020 roku Polska musi odzyskać co najmniej 50 proc. odpadów, a po kolejnych 10 latach już 70 proc. Kłopot polega na tym, że u nas 3/4 domowych śmieci, źle albo wcale posegregowanych, trafia na wysypiska. A to właśnie te śmieci podnoszą kaloryczność odpadów.
Jak pisze Urszula Wróblewska na łamach „Gazety Prawnej” - „(...) niesprawny jest przede wszystkim system odbierania segregowanych śmieci. Ja osobiście mam już dosyć tej rewolucji, podobnie jak moi znajomi, bo nasze domy zamienia się w śmietniki. Aby oddać segregowane szkło, plastik, papier, muszę je zbierać do worków przez cały miesiąc. Gdy wyjeżdżam do Niemiec, z zazdrością patrzę na automaty do selektywnej zbiórki. Są w każdym sklepie. U nas nikt jeszcze na ten pomysł nie wpadł. Z chęcią też bym oddawała makulaturę do skupu, jednak jej wożenie dziesiątki kilometrów mija się z celem. Punktów jest bowiem tyle, co kot napłakał.”
O tym, jak wygląda sposób zbiórki i segregacji odpadów na przykładzie jednego z miast w Holandii pisaliśmy w tym artykule: Śmieciowy problem to nie problem w Holandii
I otóż to. Ludzie będą segregować śmieci, jeśli stworzony do tego system będzie temu sprzyjał. Chomikowanie, w małych często polskich mieszkaniach, worów z posegregowanymi śmieciami może zniechęcić najwytrwalszych.
Pocieszać nam może jedynie fakt, że Stany Zjednoczone zmagały się ze swoją reformą śmieciową przez dziesięć lat, zanim udało się wszystko usprawnić i uporządkować. Czy i w Polsce w ciągu jednej dekady też nam się to uda? Nikt chyba dzisiaj nie jest w stanie określić prawdopodobieństwa sukcesu tej rewolucji.
Ewa Grochowska
Źródła:
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.