Nielegalne wysypiska śmieci – a miało być tak pięknie
Przewiń do artykułu
Menu

Wprowadzona ponad 5 lat temu reforma systemu gospodarowania odpadami miała rozwiązać problem nielegalnych wysypisk śmieci w gminach. Tymczasem kłopot nie tylko nie zniknął, ale jeszcze się nasilił. Najgorzej jest na Górnym Śląsku, ale i gdzie indziej nie wygląda to lepiej.
 

Damian Bartyla, prezydent Bytomia w woj. śląskim, rozpoczął bezpardonową walkę ze śmieciowym procederem, trwającym od miesięcy w pogórniczej dzielnicy miasta - na Bobrku przy ul. Pasteura i przy centrum handlowym M1. W tym dziele wspomogła go nawet prywatna agencja detektywistyczna. Ta zaś ustaliła, że do miasta trafiają śmieci z całej Polski (m. in. z Pomorza), a przestępcy trudniący się tym procederem mogą zarabiać nawet 100.000 zł dziennie!

Przy M1 formalnie odbywa się natomiast proces rekultywacji terenu zapadliska, które zasypuje się specjalnym rodzajem odpadów, np. gruzem i ziemią. Przedsiębiorcy korzystający z rej możliwości działają na podstawie zezwolenia na prowadzenie działalności w zakresie przetwarzania odpadów poza instalacjami i urządzeniami. Problem polega na tym, że zwożone są tu również ogromnie ilości zwykłych odpadów, co jest łamaniem prawa.

Dzikie składowiska odpadów, co gorsza – chemicznych, odkryli również samorządowcy z Brzegu i Olszanki w woj. opolskim. W dawnych magazynach zbożowych i nieczynnym zakładzie produkcyjnym nielegalnie wyrzucono beczki i pojemniki zawierające kilkaset ton chemikaliów. Likwidacja obu składowisk to koszt 1 mln zł, co przekracza możliwości budżetowe mniejszych gmin, dlatego ze wsparciem pospieszył wojewoda opolski.


 

Przeczytaj także: Nie spalaj śmieci, bo możesz trafić do aresztu

 


W Tczewie i w Gniewie w woj. pomorskim, jak również w innych miejscowościach tego turystycznego przecież regionu, samorządowcy odkrywają dzikie wysypiska śmieci nie tylko w miastach, ale także okolicznych lasach (Rokitki, Lubiszewo, Opaleń, Tymawa, Nicpoń). Obok śmieci ewidentnie „wyprodukowanych” w domu, na nielegalne składowiska trafiają również odpady pobudowlane, zużyte części samochodowe i tzw. odpady wielkogabarytowe, np. stare meble.

To tylka kilka wybranych przykładów. Skala zjawiska jest poważna, nie ma regionu wolnego od problemu dzikich wysypisk śmieci

Nielegalne składowiska zagrażają ludziom

Samorządowcy wzywają do nowelizacji ustawy o gospodarowaniu odpadami. Dzisiaj proceder nielegalnego wywozu wszelkiego rodzaju odpadów jest wybitnie dochodowy, a w dodatku trudno go kontrolować. To zapewne sprawiło, że do Polski płynie rzeka śmieci z całej Europy, bo liberalizm prawa i luki w przepisach bez skrupułów wykorzystują przestępcy.

Na alarm bije Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, który w przygotowanym przez siebie raporcie z przełomu 20152016 r. tak opisuje sytuację:
„ W ostatnich latach obserwuje się nasilające się zjawisko wypełniania wyrobisk odpadami niewiadomego pochodzenia w sposób zagrażający życiu lub zdrowiu ludzi. Największy problem to brak możliwości ustalenia sprawców pozbywających się odpadów w nielegalny sposób.”

Wspomniane w raporcie wyrobiska pokopalniane, byłe żwirownie, cegielnie, huty itp. stają się miejscami wywózki odpadów „na dziko”, a straty dla budżetu państwa wynikające z tego tytułu szacowane są na około 2 mld zł rocznie.

Z danych GUS za 2013 r. wynika, że różnica między ilością faktycznie wytwarzanych odpadów a zarejestrowaną ilością odpadów zebranych wynosi ponad 1,8 mln ton śmieci. Tyle więc odpadów prawdopodobnie trafiło na dzikie wysypiska. Co gorsza, część z tych odpadów jest niebezpieczna tak dla środowiska, jak i dla ludzi, co sprawę jeszcze bardziej komplikuje.

NIK – w śmieciach nic nie działa, jak powinno

Przeprowadzona w połowie 2015 r. przez Najwyższą Izbę Kontroli (NIK) kompleksowa kontrola działania ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, wskutek której to samorządy stały się właścicielami odpadów komunalnych, wykazała, iż w kwestii śmieci nic nie działa, jak działać powinno.

Jakie są główne konkluzje raportu?

  • Dzikie wysypiska nie tylko nie zniknęły, ale ich liczba się zwiększyła.
  • System się nie bilansuje, czyli dochody pozyskane od mieszkańców nie są równe wydatkom ponoszonym na jego działanie.
  • W wielu gminach nie udało się obniżyć kosztów gospodarowania odpadami.

Stworzony przez samorządy system gospodarowania odpadami jest nieszczelny. W ponad 60 proc. skontrolowanych przez NIK gmin powstawały dzikie wysypiska. Co gorsza, ich liczba, zamiast spadać, rośnie - na koniec 2013 r. w kontrolowanych gminach było ich 894, a we wrześniu 2014 r. już 1452, czyli o ponad 60 proc. więcej. Tendencję wzrostową potwierdzają także dane GUS oraz ministerstwa środowiska.

Według danych ministerstwa, przed 1 lipca 2013 r. w lasach porzucono blisko 45 tys. m³ odpadów, a po tej dacie wielkość ta wzrosła o ponad 30 tys. m³ - do 76 tys. m³. W 2014 r. śmieci w lasach także znacznie nie ubyło - Dyrektor Generalny Lasów Państwowych podaje, że w 2013 r. w lasach zebrano 125 tys. m3 śmieci, zaś w 2014 r. 120 tys. m3.


 

Przeczytaj także: Śmieci to biznes? Nie dla gmin

 


Większość gmin usuwa dzikie wysypiska na bieżąco, ale w tych samych lokalizacjach szybko powstają nowe. Brakuje przede wszystkim stałych, rzetelnych kontroli. Raport NIK wskazuje m.in. sytuację w Radomiu, gdzie dzikie wysypiska powstawały w trzech miejscach objętych monitoringiem straży miejskiej.
Inną przyczyną powstawania dzikich wysypisk jest zaniedbywanie przez gminy obowiązku tworzenia stacjonarnych punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych, czyli miejsc, w których mieszkańcy mogliby oddać zużyty sprzęt elektryczny i inne odpady z gospodarstw domowych, których nie można zostawić w śmietniku.


Takich punktów nie utworzono w trzech spośród 24 gmin objętych kontrolą. Jednak problem jest powszechny – z odpowiedzi ponad 2 tys. gmin udzielonych w kwestionariuszu NIK wynika, że aż 362 gminy nie utworzyły punktów selektywnego zbierania odpadów. Jest więc prawdą i to, że nie tylko ustawa jest zła, ale również działania samorządów dalece niedoskonałe.
Cały raport NIK (wraz z plikiem pdf do pobrania) znajduje się pod tym linkiem: https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/srodowisko/nik-o-odpadach-komunalnych.html


Nowelizacja i elektroniczna ewidencja


Aktywny w pracach nad nowelizacją ustawy o gospodarowaniu odpadami prezydent Bytomia - Damian Bartyla, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wskazuje na konieczność wzmocnienia możliwości egzekwowania prawa i mówi: „Organy uprawnione do ścigania i kontroli powinny mieć większe możliwości prawne. Należałoby pochylić się również nad kwestią powołania tzw. policji śmieciowej, która odpowiadałaby za odpady czy wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia, np. wody, powietrza.”
Proponuje wprowadzenie zgody prezydenta, burmistrza lub wójta na zezwolenie na prowadzenie składowiska poza instalacjami marszałka województwa. Bytom postuluje również wykreślenie z rozporządzenia w sprawie odzysku odpadów poza instalacjami i urządzeniami minerałów, takich jak piasek czy kamienie, aby niemożliwe było wykorzystanie go do wypełniania terenów poprzemysłowych.

Prace nad nowelizacją ustawy śmieciowej trwają i zbliżają się do finału. Jednym z najistotniejszych nowych zapisów jest tzw. elektroniczna ewidencja odpadów, obejmująca cykl od ich odbioru, poprzez transport aż do składowania/utylizacji. Ten mechanizm ma dać samorządom, a także organom ścigania (w razie konieczności) możliwość realnego monitorowania strumienia odpadów. Elektroniczna ewidencja ma zacząć działać od 2019 r.

Ewa Grochowska

Źródła:

FOTO: Liga Ochrony Przyrody (portalkomunalny.pl)

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl