A więc jednak. Z dniem 1 lipca weszła w życie nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii, która przez wielu ekspertów nazywana jest ustawą o ograniczeniu rozwoju OZE.
Rzecz w tym, iż nowelizacja, która właśnie weszła w życie, przewiduje, nie bójmy się tego słowa, płacenie przez prosumentów haraczu na rzecz koncernów energetycznych. Nie będzie to, co prawda, żywa gotówka, ale energia wyprodukowana w przydomowych elektrowniach.
Pierwotnie zakładano, że każdy inwestor indywidualny uruchamiający przydomową elektrownię sprzeda wyprodukowaną energię zakładowi energetycznemu i zapłaci tylko za różnicę między zużytą energią a wyprodukowaną. Rozwiązanie to jest popularne w wielu krajach i nosi nazwę net-meteringu.
” |
Teraz jednak wprowadzono coś na kształt quasi-podatku. Obecnie tylko 35 proc. wyprodukowanej w mikroinstalacji energii będzie należeć do prosumenta. Resztę, czyli 65 proc. odda on zakładowi energetycznemu za darmo. |
Rozliczenie zależeć będzie od wielkości instalacji. Jak podaje portal Globenergia, dla instalacji o mocy do 7 kW za każdą oddaną do sieci 1kWh będzie można odebrać 0,7 kWh - czyli 70 proc. Dla instalacji o mocy w przedziale 7-40 kW za każdą oddaną do sieci 1kWh będzie można odebrać już tylko 0,5 kWh, czyli 50 proc. Jeżeli na budowę mikroinstalacji inwestor dostał dotację, to niezależnie od wielkości mikroinstalacji, rozliczenie będzie się odbywało na zasadach: za 1 kWh oddaną, może pobrać zaledwie 0,35 kWh, czyli 35 proc. oddanej do sieci energii.
Każdy konsument energii do rachunku będzie miał doliczaną tzw. opłatę OZE, która ma być przeznaczona na sfinansowanie produkcji droższej zielonej energii. Warto pamiętać, że owa opłata trafi pośrednio do koncernów energetycznych posiadających największe instalacje OZE. Indywidualny prosument nie dość, że nie dostanie nic, to jeszcze zapłaci wspomniany wyżej haracz.
Twórcy nowelizacji argumentowali, że oddawanie części energii to po prostu opłata za magazynowanie energii w sieci, jednak faktycznie, z uwagi na funkcjonowanie sieci elektroenergetycznej, nikt w niej żadnej energii przez rok nie może magazynować. W praktyce energię, którą wprowadzi do sieci właściciel mikroinstalacji, kupi jego sąsiad, a zakład energetyczny nie będzie musiał tej energii dostarczać z odległych elektrowni, co obniża straty przesyłowe.
Wyjaśnienie, jak to działa, znaleźć można w tym krótkim filmie pt. Ustawa o ograniczaniu Odnawialnych Źródeł Energii:
źródło: Globenergia
Ustawa, która miała wspierać rozwój mikroinstalacji prosumenckich, w praktyce wspierać będzie zawodowe koncerny energetyczne. Obecnie w Polsce jest zaledwie 4200 małych przydomowych mikoinstalacji, a dla przykładu w Niemczech – 1,5 mln. Gra więc jest warta świeczki.
Poniżej przedstawiamy w skrócie najważniejsze zmiany po nowelizacji ustawy o OZE:
• Największe wsparcie w systemie aukcji energii z OZE będą miały technologie wytwarzające ją w sposób stabilny i przewidywalny. W sposób oczywisty technologie czerpiące z wiatru i słońca objęte zostaną mniejszym wsparciem.
• Nie będzie taryf gwarantowanych. Zamiast nich wprowadzono tzw. opusty, czyli rozliczenie różnicy między ilością energii, którą prosument wyprodukował (np. w panelu fotowoltaicznym), a tą, którą pobrał (w czasie, gdy nie świeci słońce i panel nie wytwarza prądu). W praktyce warto więc będzie produkować prąd tylko na potrzeby własne, natomiast próby sprzedaży go do sieci będą pozbawione sensu.
Pełny tekst ustawy o OZE po nowelizacji znajduje się w Dzienniku Ustaw pod tym linkiem.
Ewa Grochowska
Źródła:
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.