Inwestorzy z branży energii wiatrowej nie mają wątpliwości, że jeśli polski rząd wprowadzi proponowane zmiany dotyczące tego rodzaju OZE, dla całego sektora będzie to ogromny cios. – Nie bierzemy tych informacji poważnie, bo wprowadzenie zmian wiązałoby się z dla nas z bankructwem – mówią przedsiębiorcy.
” |
Już w lutym pojawiły się informacje o nowym projekcie ustawy autorstwa PiS. Według zapowiedzi, zmiany miałyby dotyczyć m.in. odległości turbin od zabudowań (miałaby to być dziesięciokrotność wysokości wiatraka) oraz sposobu naliczania podatku od inwestycji. |
Choć zmiany w odległościach nie dotknęłyby już działających farm wiatrowych, mogłyby one stracić rentowność przez zaproponowane podatki. Według planów, podatek ten miałby być od liczony od wartości całego wiatraka, a nie fundamentu, wieży i infrastruktury, jak do tej pory. Dla ekspertów zaproponowane zmiany nie pozostawiają złudzeń – prowadziłyby do bankructwa istniejących farm wiatrowych w Polsce.
Pod Raciborzem, w gminie Krzanowice i sąsiednich miejscowościach jak grzyby po deszczu powstają wiatraki. Docelowo w tym miejscu stanąć ma 36 turbin. Łączna moc ma wynieść prawie 100 MW. Inwestor to szwajcarska firma visaVento, której prezesem jest Alexander Majstrenko-Nowak, w branży OZE w Polsce działający już od 2002 roku. Firma visaVento realizuje również inne projekty wiatrowe, m.in. w miejscowościach Samlino, Przedborowa i Bierutów. Łącznie spółka realizuje w Polsce projekty wiatrowe o mocy ok. 300 MW.
Prezesa zarządu holdingu visaVento zapytaliśmy o obawy i przyszłość branży.
- Czy nie boi się pan proponowanych zmian w przepisach dotyczących energii wiatrowej?
- Tak długo, jak nie będzie przyjętych zmian, pozostajemy w sferze wróżenia z fusów. Ja nie bawię się we wróżbiarstwo. To, że inwestycje tego rodzaju są realizowane w Polsce pokazuje, że musi być to mniej lub bardziej opłacalne. Dobra rentowność to nie tylko wiatr, ale wiele innych elementów, jak koszt budowy infrastruktury, okres finansowania, stopa oprocentowania, koszty operacyjne. Każdy, kto zaczyna budować, musi wykazać biznesplan i spiąć wszystko razem pod względem ekonomicznym.
- Ale jednak pojawiają się informacje o proponowanych zmianach...
- Z tych przebłysków prasowych dowiadujemy się o zmianach, które, oczywiście, byłyby tragiczne dla branży, dlatego myślę, że tak naprawdę to nie nastąpi. Np. zmiana podstawy do naliczania podatku od inwestycji spowoduje, że inwestowanie będzie bardzo ograniczone, a rentowności napięte. Postulat mówiący o corocznych kontrolach turbin, których koszt mógłby wynieść nawet 100 tys. zł od turbiny, mówi jasno, że pozyskiwanie energii z wiatru nie będzie opłacalne. Widać, że majstrują przy tym nie ekonomiści i ludzie z branży, a populiści (nierzadko przeciwnicy) i politycy.
- Czy zmiany nie zaważą nad obowiązującymi nasz kraj obostrzeniami?
- Ta działalność gospodarcza pomaga Polsce wypełnić zobowiązania unijne. Z tego tytułu dostajemy m.in. duże dotacje. Jeśli te postulaty, o których się mówi, zostaną wprowadzone, takimi ruchami będzie można zabić naszą branżę. Przeżyłem już tyle rzeczy, które miały być wprowadzane, że teraz czekam, ale robię swoje. Obowiązują mnie obecne przepisy, bo uzyskane pozwolenia na budowę są prawomocne. Nie myślę, żeby państwo dotknęło zasady działania prawa wstecz. Oczywiście, kiedy pojawią się nowe regulacje, na pewno się do nich dostosujemy.
- Protesty społeczności przeszkadzają w realizacji inwestycji?
- Mamy np. protesty osób trzecich, w ogóle nie będących stronami. Przeszkadza im to bez podstaw do protestowania. Nie jest łatwo, ale się nie poddajemy. Gdy jednak, według nowych przepisów, okaże się, że odległość od zabudowań ma wynieść 10-krotność wysokości turbiny, dostosujemy się do tego. Ja muszę respektować prawo, bo są to za drogie inwestycje, by przy nich kombinować. Będę przerażony, jeśli zmiany wejdą w życie w takiej formie, jak jest to proponowane. Mam nadzieję, że parlamentarzyści będą na tyle mądrzy, że nie zrobią takiego kroku dla energii wiatrowej, która jest kamieniem milowym dla polskiej energetyki.
- Co udało się już panu zrealizować w naszym kraju?
- Spod mojej ręki wyszły dwie instalacje w łącznej liczbie 32 turbin, o mocy 62 MW. Jeden projekt rozwijałem od początku do końca, w drugim zajmowałem się finansowaniem. Obecnie mamy projekty na łączną moc 300 MW, ale jeszcze nie wszystkie mają odpowiednie pozwolenia.
Rozmawiał: Szymon Kamczyk
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.