Zmyłka na zielono, czyli…
Przewiń do artykułu
Menu

… jak pięknie robią nas w konia. Wmawiają nam, że to, co kupujemy jest ekologiczne, chroni ziemię, nie zanieczyszcza środowiska. A my, najczęściej z niewiedzy lub refleksji, kupujemy te bajki.

 

 

O czym mowa? O greenwashingu, czyli o „zielonym kłamstwie”, albo o ekologicznym praniu mózgu, jak chcą radykałowie. I niech się wam, drodzy Czytelnicy, nie wydaje, że na owo kłamstwo jesteście odporni, że może inni tak, ale wy nigdy przenigdy. Błąd. Każdy z nas stał się, i to nie raz, ofiarą greenwashingu, z niżej podpisaną włącznie.

 

6 grzechów głównych

 

Grzech pierwszy jest wtedy, gdy firma ukrywa część prawdy o swoim produkcie. Oznacza go jako energooszczędny, czyli przyjazny środowisku, gdy tymczasem komponenty tego produktu zostały wyprodukowane w sposób szkodzący środowisku.

 

Grzech drugi następuje wówczas, gdy np. bierzesz w drogerii krem do ręki, na którym czytasz, że zawiera składniki naturalne. Producent jednak nie informuje cię, że owych naturalnych składników jest w tym kremie ledwie 10 proc. A reszta to chemia.

 

Na innym kremie możesz przeczytać, że został on wyprodukowany wyłącznie z ekologicznych komponentów, próżno jednak będziesz szukał na opakowaniu potwierdzenia tej informacji uznanym (a nie jakimś tam) certyfikatem. W ten sposób producent robi cię w konia popełniając trzeci z sześciu głównych grzechów.

 

Grzech czwarty polega na odwoływaniu się do czegoś, co nie istnieje. Najlepszym przykładem na tego typu manipulację są działania niektórych producentów obecnych na rynku Stanów Zjednoczonych, którzy na swoich produktach umieszczają informację: „nie zawiera CFC”. Za tym tajemniczym skrótem kryje się chlorofluorowęglowodór, którego użycie zostało w USA zakazane około 20 lat temu.

 

Jeśli reklama zachęca cię do przestawienia się na „ekologiczne papierosy”, zamiast puszczania tradycyjnego nikotynowego dymka, albo w porze intensywnych prac polowych spotkasz się z anonsem zachwalającym „pestycydy przyjazne środowisku”, to wiedz, że oto spotykasz się z piątym grzechem greenwashingu. Polega on na wmawianiu konsumentom, że mniejsze zło jest w swej istocie dobrem.

 

I wreszcie grzech szósty, polegający na ordynarnym kłamstwie, np. naklejaniu na opakowania produktu certyfikatu ekologicznego, którego w rzeczywistości produkt ten nie zdobył.

 

Jest gorzej, niż myślicie

 

Organizacja TerraChoice przeprowadziła w 2009 roku przekrojowe badania produktów pod kątem ich „grzeszności”, sprawdzając, czy zawierają one przynajmniej jeden z sześciu grzechów głównych greenwashingu. Okazało się, iż w roku tym zaledwie 2 proc. zbadanych produktów była wolna od jakiegokolwiek grzechy. Badania powtórzono rok później, wykazały one skok do poziomu 4,5 proc. produktów autentycznie ekologicznych. To pokazuje skalę „zielonej ściemy” na skalę globalną.

 

Ta sama organizacja sprawdziła, iż w ciągu tylko jednego roku – od 2009 do 2010 – przybyło na rynku ponad 73 proc. produktów, które producenci określają jako ekologiczne. Najwięcej z nich dotyczy kosmetyków, środków czystości, wyposażenia domu i biura, artykułów elektronicznych i materiałów budowlane, zabawek i artykułów przeznaczonych dla dzieci. Ponad 95 proc. zbadanych produktów, które aspirowały do miana „ekologicznych”, naznaczonych było przynajmniej jednym z 6 głównych grzechów greenwashingu.

 

Prawdziwie ekologiczny to…

 

… produkt, który powstał przy użyciu materiałów całkowicie pochodzących z recyklingu. Ekologicznym będzie również artykuł lub przedmiot, który sam w sobie nadaje się do ponownego recyklingu, jak również ten, którego produkcja lub dystrybucja oszczędza energię i wodę.

 

Warto też czytać uważnie opakowania i orientować się oznakowaniach, które się na nich znajdują. Certyfikaty poświadczające ekologiczność produktu powinny być przyznawane przez niezależne, obiektywne i sprawdzone instytucje, które zbadają artykuł pod kątem jego zrównoważenia ze środowiskiem.

 

Jak to robią oni?

 

Przykładów greenwashingu na świecie jest bez liku. Spójrzmy więc na te najbardziej spektakularne.

 

W 2000 roku gigant naftowy BP Amoco przemianował nazwę na BP Beyond Petroleum. Zmiana wizerunku była częścią kampanii reklamowej, mającej na celu przedstawienie BP jako firmy przyjaznej środowisku. Przekształcenia te miały przekonać konsumentów, że BP jest nie tylko gigantem naftowym, ale także firmą inwestującą w inne źródła energii, np. energię słoneczną, wiatrową, biopaliwa.

 

4 lata później jedna z największych korporacji na świecie - General Electric - zasłynęła z kampanii reklamowej "Ecomagination", promującej czystą energię. Dla wielu konsumentów reklama była zbyt "ekologiczna" i nie miała nic wspólnego z rzeczywistą działalnością firmy.

 

Kolejny przykład firmy naftowej - Exxon Mobil - utwierdza w przekonaniu, że korporacje paliwowe najczęściej popełniają wykroczenia związane ze zjawiskiem greenwashingu. Exxon Mobil prowadził szereg kampanii reklamowych, w których informował, iż firma wprowadziła nowe technologie zmniejszające emisję gazów cieplarnianych. Po kontrolach stwierdzono, że w rzeczywistości emisja gazów wzrosła.

 

Dow Chemical, podobnie jak General Electric, także została posądzona o nadużywanie ekologicznej symboliki w reklamach. Firma Dow Chemical zasłynęła nie tylko z oszustw ekologicznych, ale również z katastrofy przemysłowej w Bhopalu, w Indiach, w wyniku której zginęło w ciągu dwóch tygodni około 8000 osób.

 

A jak my?

 

W Polsce zjawisko greenwashingu znane jest stosunkowo mało, ale z pewnością sytuacja będzie się zmieniać. Przykłady „zielonego kłamstwa” w naszym kraju tropi portal ekosciema.pl, podając bardzo pouczające przykłady. Oto kilka z nich.

 

Internautka Katarzyna znalazła w sieci portal ecodekoracje.pl, na którym przeczytała, że firma oferuje „artykuły dekoracyjne, opakowania ozdobne, akcesoria hotelowe oraz gastronomiczne, jednakże szukamy również rozwiązań przyszłości. W związku z powyższym postawiliśmy na ekologie i profesjonalizm”. Internautka nie znalazła w ofercie sklepu niczego ekologicznego poza… nazwą.

 

Andrzej M. zaś podzielił się refleksją dotyczącą ekologicznego samolotu, którego gotowość do lotu obwieściła największa w Polsce telewizja informacyjna. Internauta pisze: „Zaciekawiony przeglądnąłem artykuł. Traktuje on o samolocie z de facto silnikiem hybrydowym. Według mojej wiedzy silniki hybrydowe nie są ekologiczne - jak każde inne potrzebują paliwa i emitują dwutlenek węgla, z tą jedną różnicą, że w mniejszym stopniu.”  Piąty grzech główny greenwashingu – mniejszego zła – widoczny jak na dłoni.

 

I wreszcie znane wszystkim Allegro – największy portal aukcyjny w Polsce, które umożliwia zarejestrowanie się jako eko-sprzedawca. Można nim zostać jeśli „inwestuje się w ekologię”, nawet gdy sprzedawca oferuje artykuły mocno zatruwające środowisko naturalne. Wystarczy jedynie wykupić odpowiednią opcję.

 

Słowo „ekologiczny”, odmieniane przez wszystkie przypadki, staje się coraz powszechniej dobry nośnikiem komercyjnej wartości produktu, a w związku z tym jest nadużywane, co sprawia, że greenwashing coraz szerzej dociera i do nas. Warto więc czytać opakowania produktów, które chcemy kupić. Czytać ze zrozumieniem i refleksją. Często nie potrzeba wielkiej wiedzy, żeby odkryć ekościemę, wystarczy logika. Nie dawajcie się robić w konia!

 

Ewa Grochowska

 

Czytaj także:
"Certyfikat z certyfikatem", czyli jak odróżnić green od greenwashing...

"Naucz się je czytać", czyli opis wszystkich znaków ekologicznych

 

certyfikaty

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl